Pierwsza daleka podróż za granicę… i jak to bywa, setki pytań w głowie. Nie wiedziałem, co mnie czeka, dlatego na kilka tygodni przed wyjazdem postanowiłem się wyluzować, odłożyć trochę pieniędzy i obserwować rozwój sytuacji.
Cel wycieczki? Chorwacja i miejscowość Rabac. Nawigacja pokazywała 1242 kilometry i ponad trzynaście godzin jazdy. Myślę sobie: Super. Usiądę, odpalę grę na telefonie, może otworzę książkę. Stracę poczucie czasu, podniosę głowę i będę na miejscu!
Rzeczywistość wyglądała nieco inaczej, ale nie mam zamiaru narzekać na nic, co miało miejsce. Po dziewięciu godzinach monotonnej jazdy, na jednej z austriackich autostrad kierowców dopadł kryzys. Nie było innego rozwiązania. Musieliśmy znaleźć nocleg i poczuć pod sobą materac, chociaż na siedem godzin. Padło na małą miejscowość Leibnitz, której powierzchnia wynosiła niecałe 6 kilometrów kwadratowych. Jak się później okazało, nawet tam mieszkańcom w idealny sposób udało się zagospodarować tę przestrzeń i wybudować piękny rynek.
Po krótkim zwiedzaniu, zrobieniu kilku zdjęć i skonsumowaniu śniadania, ruszyliśmy w dalszą podróż. Moje oczy wyglądały, jak pięciozłotówki, kiedy pierwszy raz ujrzałem zarys Alp. Trzy godziny później pojawiła się jeszcze otwarta buzia, bo widoki chorwackich tuneli, znajdujących się we wnętrzu gór zrobiły ogromne wrażenie. Byłem na tyle zafascynowany przemierzaniem kolejnych kilometrów, że słysząc zdanie: „Za 20 minut dojeżdżamy do hotelu”, najzwyczajniej w świecie poczułem się rozczarowany.
Na szczęście, nie był to koniec wyjątkowych widoków. Nie wiem, czy znajdzie się ktoś, kto ma podobne zdanie do mojego, ale mimo braku piaszczystych plaż, Chorwacja ma jedno z najlepszych wybrzeży na Starym Kontynencie. Połączenie pięknych krajobrazów gór i otwartego morza trudno oddać na zdjęciu, ale zapewniam, że w takich momentach każdy z osobna czuje się jednym z najlepszych fotografów na świecie!
Francuski numer
Podczas czternastodniowego pobytu udało mi się zapoznać dwie obywatelki Francji. Jak to bywa, ciężko było się porozumieć w wymarzony sposób, ale obie strony wyciągnęły od siebie najważniejsze informacje. Pozostaje mi tylko żałować, że zgubiłem jeden z numerów telefonu, bo otrzymałem zaproszenie do Paryża z noclegiem w okolicy portu lotniczego Charles de Gaulle’a.
Wracając w pamięci do tamtych momentów mam przed oczami również obrazy ogrodów, które wyłaniały się zza rogów ulic, co 35 metrów. Po raz pierwszy spotkałem się z dziesiątkami nowych gatunków roślin, a nad głowami rosły jasnozielone kiwi. Chciałem nawet zabrać ze sobą kilka na pamiątkę, ale jeden z mieszkańców Rabacu nie okazał się najsympatyczniejszą osobą, którą poznałem w życiu. Zamiast soczystego owocu w dłoni, zobaczyłem kij od szczotki i zbliżającą się rozzłoszczoną dwumetrową postać. Uznałem, że zdecydowanie lepiej wydać dwa euro, ale mieć czym pogryźć ten soczysty przysmak.
Labirynt w Trieście
Pamiętajcie! Jeśli przyjdzie Wam do głowy pomyśl, że za zaoszczędzone pieniądze udacie się na jednodniową wycieczkę do Wenecji, unikajcie jak tylko możecie przeklętego miasta o nazwie – Triest. Brzmi to niezbyt normalnie, ale wjechanie w ten rejon po godzinie 21:30 wiąże się z ewentualnym zachorowaniem na nerwicę. W baku pozostało nam paliwa na 60 kilometrów, a do pokonania mieliśmy nieco ponad 90. Myślicie, że Włosi poczekają na Was na stacjach benzynowych? Niestety, nic z tego. Poza tym, nigdy nie widziałem tak źle rozplanowanego miast, skupiając się tylko i wyłącznie na dostępnych tam drogach. Ciężko liczyć na wariującą nawigację oraz przechadzających się mieszkańców, którzy mylą kierunek „na Austrię” z kierunkiem „na Australię”. Kiedy już wyjedziecie z tego labiryntu zdecydowanie dłużej będziecie wspominać tę drogę niż wycieczkę do „miasta na wodzie”.
Na koniec wspomnę jeszcze o cenach, które moim zdaniem nie były wygórowane. Nic więc dziwnego, że co dwa kilometry słychać było nasz ojczysty język. Chorwacja, to popularny region Europy, który odwiedzają tysiące Polaków. Uwaga, teraz Was namawia i piszę: warto spędzić tam kilka dni i ogrzać się na skalistych plażach!