Tydzień. Wystarczająco długo, by przejechać Maltę wzdłuż i wszerz. Samochód? Niekoniecznie. W sumie bałem się zaryzykować, bo nigdy wcześniej nie prowadziłem w ruchu lewostronnym. Państwo jest jednak dostosowane do turystów. Już na lotnisku można zakupić specjalną, tygodniową kartę, która umożliwia przemieszczanie się autobusami. Jeżdżą często i punktualnie. Chyba że jest się na Gozo, o czym za chwilę.
Od czerwca do początku września temperatury ponad 30 stopni. To miejsce utwierdziło mnie w przekonaniu, że najbardziej – czas wolny – lubię spędzać na wyspach. Z każdej strony woda. I to o niezwykłym turkusowym kolorze. Minus? Duża liczba uchodźców, która gromadzi się na południe od Valletty. Na szczęście nie ma tam wielu pięknych miejsc. Sama stolica jest magiczna. Piaskowa, jasnobrązowa zabudowa robi wrażenie. Chodząc w upale warto mieć czapkę czy coś w podobnie (sam kupowałem, nie szło wytrzymać). Nie zmienia to jednak faktu, że spokojnie można tam spędzić 5-6 godzin. Dużo starych kamienic, kościołów i morskich widoków. Zdjęcia nie oddają uroku, warto spróbować samemu (jak wiadomo, tanie loty to już norma).
Będąc na Malcie dłużej niż trzy dni obowiązkowymi punktami wycieczki stają się wyspy: Comino oraz Gozo. Na pierwszej znajdziecie przepiękna zatokę z wodą przypominająca tę z Malediwów. 20-25 min spaceru i docieracie do drugiej strony wyspy, mniej zaludnionej, bardziej zielonej.
Co do Gozo, najpierw najlepiej dojechać do miejscowości Triq il-Marfa. Stamtąd co kilkadziesiąt minut odpływają promy. Cena nie przeraża. Po wyjściu na ląd ładujecie się do autobusu i jedziecie wgłąb wyspy (uwaga, bo częstotliwość ruchu zdecydowanie mniejsza niż na Malcie). U mnie najciekawszy przystanek nastąpił w okolicy San Blas – najpiękniejsza dzika plaża, na której się pojawiłem. Wokół kaktusy i inne egzotyczne rośliny. Spokojna zatoka, radocha nawet dla tych, którzy nie opanowali sztuki pływania. W drodze powrotnej było nieco marszu w górę, ale mimo to warto.
Nie ma co na siłę wymyślać zaskakujących wątków. Maltańska odmiana PKS działa sprawnie, można się dostać w każdy zakątek. Stwierdzam, że po siedmiu dniach atrakcje się wyczerpały. Wszelkie poradniki miłe widziane. Jedzenie smaczne i za przystępne pieniądze. Ludzie pomocni, a zdjęcia nie potrzebują dodatkowych filtrów. Czy tam wrócę? Kto wie, jeśli zabranie kolejnych jasnobrązowo-turkusowych krajobrazów…
Jeśli ktoś potrzebuje planu wycieczki na Maderę, Maltę, Stavanger i okolice (Norwegia), Gruzję czy inny odwiedzony przeze mnie kraj, proszę o wiadomość prywatną. Miło, tanio i przyjemnie.